Adam Szostek
Agata Jednacz
balut
banany
Cambodia
foodcore
Jacek Brychczyński
Kambodża
strange food
szama
Foodcore Kambodża
Oka. Po kulinarnej pustyni w Laosie
Kambodża zapowiadała się całkiem konkretnie. Kraj kulinarnej,
khmerskiej samowolki już na pierwszym przystanku uraczył nas
smażonymi pająkami, a potem było już tylko ciekawiej.
Sałatka z kwiatu bananowca z żabą z grilla |
Żeby nie było, że tylko takie dziwne
rzeczy jemy. Jest kilka normalniejszych dań. Kuchnia Kambodży jest
podobna dość do tajskiego cusine (a tak poliglotycznie
zaciągnę, w końcu to była kolonia francuska), lecz z mniejszą
ilością chilli, a większą mleka kokosowego. Całkiem to miłe z
ich strony. W ogóle to najlepsza szama wyglądała mniej więcej
tak:
Mekong fish – długo wyczekiwane, ościste bydle, ale całkiem zacne. |
Kyetow – śniadanie mistrzów. |
Mekong Whiskey – bliżej nie określona mieszanka o posmaku rumu i whiskey. Dolar za drineczka? Najss |
Amok – rybna zupa kokosowa |
Placki szpinakowe – mania całej brygady |
Bobor – ryżanka z rybą i sosem z marynowanych orzeszków ziemnych. |
Polskie kanapki z serem i tuńczykiem
made by Asia. Odrobina polskości 12 000 km od domu.
|
Faworytem tego etapu zostają jednak
smażone banany z czarnym sezamem. Atom.
|
1 komentarze
Muszę przyznać, że zgłodniałem:) Sam z chęcią bym spróbował takich mocno egzotycznych i dość makabrycznych potraw:)
OdpowiedzUsuń