Arambol
cropp'n'roll
Goa
Hippisi
Indie
longandroll
Shiva
G.O.A. Granice Odkrywania Abstrakcji (+video)
Spokój w Indiach to
towar na wagę złota. Trzy tysiące kilometrów na południe od Delhi, czyli
35h jazdy pociągiem, desperackie poszukiwanie go zaprowadziło nas na Arambol
Beach w północnym Goa. Wszystko brzmi pięknie gdyby nie pora jaką obraliśmy na
swoją wizytację. Prognozy nie kłamały, codziennie zachmurzenie i regularne opady. Nie
zapowiadało się zbyt kolorowo. Okazuje się jednak, że deszcz tak jak słońce i
coca-cola jest przereklamowany. Z monsunem da się współgrać i nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności
z tropikalnego otoczenia zachodniego wybrzeża.
Kilka sklepów,
biuro turystyczne z internetem, pusta piekarnia i „mister please look“
słyszane może dwa razy wzdłuż schodzącej ulicy w stronę plaży. Są czynne kiedy
otwarte. Większość miejsc jest zasłonięta metalowymi roletami. Dwie
restauracje-bary przy samej plaży gromadzą okoliczną społeczność
przyjezdną. W tym okresie to głównie
weekendowi hindusi i ludzie którzy wsiąknęli w Arambol i na razie
planują tam zostać.
hinduska fiesta na plaży Arambol |
Po plaży biegają
bezpańskie psy „oprowadzając” nielicznych przechodniów wzdłuż wybrzeża. Nierzadko
dochodzi do walk między nimi i choć nie sprawiają wrażenia groźnych to
dość dystansujące do nich zachowania. Mimo to porozumienia brak więc tak też
towarzyszą np. całą drogę przy wypadzie do dżungli w górę strumienia,
prowadzącego do „świątyni shivy”. Pod rozłożystym drzewem banyan powstał okrąg
otoczony kamieniami. Goańczyk Rama, przewodnik Agaty w pierwszym wypadzie do świątyni
poza kompleksową opieką spa w postaci kąpieli błotnej z masażem, streścił
obraz okolicy w sezonie.
Arambol |
Znaczną
część przyjezdnych stanowią Rosjanie, którzy upodobali sobie tą okolicę.
Wskazują na to choćby szyldy informacyjne wokół. Lonely Planet mówi, że Arambol
jest skupiskiem hippisów, którzy zostali zmuszeni do przeniesienia swojego
skupiska z Anjuny na północ. Jej bezpośrednie sąsiedztwo do popularnych oraz
skomercjalizowanych Baga i Calangute powodowało coraz większy napływ ludności
do ich oazy. Ostatnie dwie wspomniane pokazują, że zainteresowanie Goa nie
maleje nawet porą deszczową i ta okolica nie wygląda jakby było po sezonie.
Kiedy sezon
rozpoczyna się na Arambol, jak opowiadał Rama, do teraz opustoszałej
„świątyni shivy” w dżungli przybywają zastępy ludzi szukających wyzwolenia
świadomości pod przykrywką narkotyków wszelkiej maści zamieszkując na łonie
natury. Podobno wielu z nich popada w zapomnienie gubiąc swoje rzeczy, plecaki,
paszporty i zostają tak długo aż zostaną wyłapani przez ambasadę swojego
kraju i odesłani do domu. Historii o problemach z turystami jest znacznie
więcej niemniej razem z nimi przybywa kapitał dlatego mimo swoich wybryków są
zawsze mile widziani.
Żeby deszcz nie popsuł całego wizerunku trzeba koniecznie ruszyć się zobaczyć okolicę. Deski zastąpił skuter i w końcu można było zrobić użytek z kurtki przeciwdeszczowej. Nie trzeba pojechać daleko żeby odkryć piękno stanu Goa. Palmy wyrastające nad wybrzeżem i wokół pól uprawnych zalanych wodą, gdzie mimo opadów toczą się prace. Wilgotne powietrze z tropikalnego powiewu orzeźwia wrażenia podczas jazdy krętymi drogami okrytymi zielenią. Trasa doprowadza do promu, prowadzi przez mosty i zacienione wysokimi palmami wioski. Co chwilę kolorowe jak ciastka ukazują się hinduistyczne świątynie, przeplatane z katolickimi kościołami i kaplicami wybudowanymi przez portugalskich kolonialistów. Przydrożne stoiska handlowo-gastronomiczne, bydło leniwie kroczące po asfalcie i dzieciaki z entuzjastycznym "hello" dopełniają atmosferę podróży.
w drodze na północ |
okolica Arambol |
Jadąc na południe w kierunku Baga można znaleźć Fort Chapora umieszczony na wzgórzu, dając jedno z najlepszych miejsc widokowych z możliwością spokojnego odpoczynku z widokiem na Anjune.
Fort Chapora |
Szukając portugalskich akcentów najlepiej wybrać się do Panaji i Old Goa gdzie poza dobrze zachowaną architekturą z tych czasów można zaobserwować, że ta część Indii znacznie różni się od irytującej północy. Może to fakt mniejszego zaludnienia lub tego, że rzeczywiście tu mniej się trąbi i jako biały turysta mam więcej przestrzeni.
targ owocowo-warzywny w Panaji |
Pięć dni to
zdecydowanie za mało żeby poczuć prawdziwą atmosferę Goa, ale namiastka
wrażeń stawia je w czołówce stanów, które trzeba odwiedzić będąc w Indiach - niekoniecznie w porze monsunowej.
A TUTAJ pozostała część fotorelacji.
P.S. A tak poszło nam wykonanie kolejnej Cropp'n'Rollowej misji czyli malowanie murala w Amritsar.
A TUTAJ pozostała część fotorelacji.
P.S. A tak poszło nam wykonanie kolejnej Cropp'n'Rollowej misji czyli malowanie murala w Amritsar.
0 komentarze