Goodbye China

Rezygnacja z ciepłych kapci w multikulti miejscówce Daponga i wygrzebanie się z Pekinu po 2 tygodniach nie należało do łatwych zadań. Jednak pewnego pochmurnego poranka, ścigając pociąg do Harbinu, podjęliśmy pierwszy krok w kierunku dowiezienia się do Polski i skończenia tego co ponad pół roku temu się zaczęło. Misja jest dość skompikowana logistycznie, bo jakby nie patrzeć to jesteśmy cholernie daleko...


Pierwszy etap – dostać się na dziką północ Chin

10 godzin pociągiem do Harbinu. Ludzie jacyś tacy bardziej zmęczeni życiem, pan naprzeciwko z zapałem dłubie w nosie (szacun, z 4 centy palca włożył) co chwila przeglądając efekty swojej pracy. Ktoś siorbie, pali pety w przedziale, laska obok z zapałem przeżuwa kurzą łapę, jest super. 

Pani po lewej, jeszcze przed łapą
Harbin, z którego mieliśmy szybko i sprawnie przedostać się do granicy z Rosją, jest miastem w którym chińczycy postanowili wykazać się wiedzą odnośnie zabytkowej, europejskiej architektury (robią też dobre piwo,tak btw). Podeszli do tego na swój sposób i wybudowali długą ulicę, na której postawili wszystko co się powinno kojarzyć z renesansem, barokiem, secesją i innymi. W środek upchnęli centra handlowe. Efektem jest coś co całkowicie zupełnie nie przypomina Europy, ale ma fajne kolumny.

Znajomość angielskiego wśród Harbińczyków jest żadna, ilość miejsc noclegowych mocno ograniczona (w naszym wypadku do jakiejś przyszpitalnej noclegowni), biuro, które miało nam pomóc z biletami na Transsyberię (lub chociaż do Rosji) zamknięte. Śmignęliśmy na longach po okolicy, zajrzeliśmy do podróby podróby KFC (Kalifornia Beef Noodles podrabiane przez Kalifornia Beef Noodles USA King...), zamęczyliśmy połowę obsługi dworca, że chcemy bilety dalej i strzała.

ostatni chiński cruising
grafoman
zegnamy chinski marmur

Harbin od dupy strony
gdzie jest ET?
Harbin w Harbinie, chyba najlepsza część wizyty
McTouch, tak dla odmiany

Drugi etap – przekroczyć granicę

12h w pociągu. Na szczęście nie było takiej traumy jak przedwczoraj. W sumie to w połowie był pusty i szło przybić gwoździa. Tak w zasadzie to za oknem Syberia. I to dosłownie. Mróz, pełna jesień, zamarznięte rzeczki i takie tam. 

Syberia - prolog
Z rana przygraniczna miejscowość Suifhene, w której po raz kolejny zostaliśmy przekonani o niesamowitych zdolnościach handlowych narodu Chińskiego. A mianowicie, sprytni panowie z rana wykupują wszystkie bilety na autobusy do Rosji i później sprzedają je z niemałą przebitką co bardziej majętnym Rosjanom. Nam nie sprzedali bo nie jesteśmy majętni ani nie jesteśmy rosjanami. Nie pomogła nawet interwencja chińskiej małolaty, która z zapałem próbowała coś zdziałać w kwestii wysłania nas dalej. W końcu, chcąc dać nam jakąś szansę, wsadziła nas w taksę do granicy, gdzie liczyliśmy na stopowanie.

strajk!
trauma zakupowa
Zmowa biletowa ma się jednak na tyle nieźle, że bez biletu na autobus nie można przekroczyć granicy. Nie pomogły prośby (we wszystkich znanych językach), próby strajku, nauka celników jazdy na longu, koniec końców za 100 zł musieliśmy kupić bilet na busa, który miał nas przewieźć10 km....
Sam przejazd jest dość ciekawy, z racji prężnie działającego handlu granicznego, busy są pełne wszelkego rodzaju gratów z naklejką „Made in China” . Nas wepchnięto do jednego na siłę. Później wypchnięto do pierwszej kontroli, zabrano paszporty, później wepchnięto znowu, wypchnięto bo coś jeszcze chcieli w paszporach sprawdzić, wepchnięto, przewieziono, wypchnięto raz jeszcze, prześwietlono plecaki, wbito pieczątki i wepchnięto znów. Na 4 godziny, bo większość bagaży współpasażerów była dokładnie trzepana.


Trzeci Etap – dostać się do cywilizacji.

Driver autobusu, który miał nas zawieźć do najbliższej miejscowości stwierdził już na ziemiach Matiuszki Rosji, że w sumie to jedzie prosto do Władywostoku i bardzo mu przykro, ale nie ma tu żadnego bankomatu i w ogóle to możemy sobie zostać w lesie. W końcu jednak powróciła dobra Karma, jedna z pasażerek pożyczyła nam ruble i byliśmy uratowani...

3 dni, a tyle radości...

 kolejne 1000 km do domu, jesteśmy w Rosji.

You Might Also Like

0 komentarze