Adam Szostek
Agata Jednacz
Bollywood
Bombaj
cropp'n'roll
Jacek Brychczynski
longandroll
longboarding
Mumbaj
Mumbaj - pełna kulturka (no, prawie...)
Ostatnio tak się szlajamy po plenerach, w końcu się nam dużego miasta zachciało. W okolicy nie ma niczego większego niż Mumbaj, 16 milionowa (a pewnie i więcej) metropolia, która powinna zaspokoić nasze wielkomiejskie zapędy. Czy się udało?
a taki tam dworzec |
Serio, miasto jest naprawdę spoko.
Architektura kolonialna, galerie sztuki, kulturalni kierowcy (tzn.
zatrzymują się na czerwonym w 6 przypadkach na 10!), ludzie jacyś
tacyś sympatyczniejsi (wyłączając taksiarzy, których poziom IQ
jest zbliżony do temperatury w Polsce w listopadzie) i w ogóle
dobrze nam było. Pierwszego dnia urządziliśmy sobie trip
longboardowy wzdluż głównej promenady i plaży Chowpatty,
wczuwając się nieco w mumbajfornijski lajfstajl. Morze do
najczystszych nie należało, ale i tak było oka. Sprawdziliśmy co
się toczy pod India Gate, gdzie dzielnie stawiliśmy czoła setkom
zawodowych fotografów chcących koniecznie robić nam foto, tacy
jesteśmy piękni, młodzi, bladzi i z wypchanymi portfelami. Popłynęliśmy na całkiem
zabawny rejs po okolicy no i oczywiście zrobiliśmy przymiarki do
naszego debiutu w hinduskim przemyśle filmowym.
Mumbajfornia |
powozi sie |
Do premiery przed kamerą mieliśmy
jednak kilka dni wolnego, więc kręciliśmy się po okolicy,
sprawdzając dzielnice bliższe i dalsze. Trafiły się miejscówki
luksusowe jak i slumsowe, zahaczyliśmy o największą na świecie
pralnię (w sumie to całą pralnio dzielnicę), oraz o kopię pagody
z Birmy, mającą już niedługo stać się światowym centrum
medytacji i szerzenia pokoju. Co ciekawe, droga do pagody prowadzi
także do parku rozrywki, nie wiem jak czują się osoby szukające
duchowego oczyszczenia idąc wzdłuż 2 metrowych figur, takich jak
fioletowy hipopotam w spodniach, jeleń z uśmiechem mordercy czy
zielony ptak w turbanie...
dzielnio pralnia |
World Peace Pagoda z daleka |
i z bliska |
Gdy nadszedł TEN dzień (w sumie ta noc), wrzuciliśmy
na siebie co mieliśmy najlepszego (spodeń i koszulka, ale z tych
czystszych) i oczekiwaliśmy na jakiś luksusowy transport na plan
filmowy. Nie wyszło, dość podle upchnięto nas do taksówki,
zawieziono do studia, wsadzono do zatłoczonej przebieralni i w sumie
to nas olano. W końcu ktoś przyszedł, ubral nas w jakieś dość
komiczne szmaty, zagnał na szybki makijaż i potem na plan. Tam
znowu spędziliśmy owocne kilka godzin, skupiajac się na
sprawdzaniu co podają w bufecie i poszukiwaniach kawy. Nie tak miało
wyglądać życie gwiazdy. W końcu jednak przypomniano sobie o nas,
ruszyliśmy przed kamerę... i 5 h powtarzaliśmy ujęcie, w którym
Agata oglądała kieckę, ja świecznik, a oboje nienawidziliśmy
świata i czekaliśmy aż główne aktorki poradzą sobie z minutowym
dialogiem promującym cholerny krem na zmarszczki! Masaaaakra!!!
Przerwę zrobiono nam około 1, ale tylko na chwilę, bo potem
były powtórki. No i tak do 6 rano każdego z nas tyrano przed
kamerą, czy cokolwiek z tego wyszło to nie wiemy. Miał być fejm, tańce, hajlajf i w
ogóle, a wyszlo jak zawsze...
Bollywood (no, prawie) |
jest super! |
Dalej toczymy się w dół mapy, a co!
1 komentarze
Czy to prezentacja zapuszczanej brody Adama...?!
OdpowiedzUsuń