Adam Szostek
Agata Jednacz
azja
curry
Kong Lo
Konglor Cave
Lao
lao whiskey
laos
longandroll
longboarding
Vientiane
Na longu wzdłuż Mekongu. Część trzecia, księga trzynasta. Afera w stolicy i góry od spodu.
W której nasi bohaterowie najpierw
oddają się francuskim rozrywkom, później nie oddają laotańskiej
policji, podziwiają szalone wizje pewnego człowieka, a na koniec
znikają w otchłani pod górami.
ciemne chmury w kolorze bieli |
landszaft z małolatem |
cała banda |
Wracając do
tematu. Siedzimy sobie z tym winem, smakującym jak wszystko tylko
nie czerwone półwytrawne, co niektórzy lulki palą, atmosfera jest
niezwykle sielankowa i w ogóle grande
incroyable bonne belle bons amis. Brakuje tylko akordeonu
i mima. Nasza obecność okazała się jednak poważnym problemem dla
panów z policji, którzy otoczyli nas, przeszukali, sprawdzili co
pijemy, znów przeszukali i uznali że idziemy z nimi.
Stwierdziliśmy, że nigdzie nie idziemy, bo niezbyt wiemy o co
chodzi, a że oni nie halo po angielsku, to że też chcemy tłumacza.
A oni nadal, że my z nimi i skaczą dookoła z kajdankami i innym
nieprzyjemnym sprzętem, ewidentnie psując nam wieczór. Zajęło to
ok dwie godziny, po których zmienili zdanie i zaczęli się domagać
kasy, której jako biedna polska młodzież nie posiadaliśmy, a
nawet jakbyśmy posiadali, to nie widzieliśmy powodu pozbywania się
jej. W końcu kazali nam spadać, bo było już późno i chyba też
chcieli do domu.
Następnego dnia, dla ukojenia nerwów,
zafundowaliśmy sobie spacer po atrakcjach okolicy. Łuk triumfalny
był całkiem spoko, do tego oferował eleganckie widoki, Golden Pagoda i świątynie były po prostu złotą pagodą
i świątyniami, a grande finale wycieczki był Buddha Park. Szalone
miejsce, będące szaloną wizją pewnego człowieka, który
postanowił pogodzić buddyzm i hinduizm, a dla potwierdzenia swego
planu wyrzeźbił w okolicy kilkadziesiąt rzeźb przedstawiających
coś, co w jego mniemaniu było artystyczną realizacją własnych
poglądów. Dodać należy, że talentu rzeźbiarskiego nie miał
więcej niż tchórzofretka, więc powstało sporo dziwnych rzeczy.
arc de triumphe |
le rue |
obserwator |
golden temple |
nie wiem, no nie wiem no |
scenka rodzajowa |
Jako że czas nas gonił, a rozrywek
wielkomiejskich mieliśmy dość, ruszyliśmy na prowincję. Celem
była jaskinia Konglor. Dojazd był raczej bezproblemowy bo 2 lata temu
zbudowano tam drogę, lecz (ku naszej radości) nie zbudowano wiele
więcej. Zamieszkaliśmy w wiosce na końcu asfaltu, która nie
oferowała zbyt wiele oprócz widoków za milion dolarów (a
płaciliśmy za nie 2 dolary za dobę, bez ciepłej wody). Co by tu
wiele pisać, wyglądało to o tak:
brak słów |
małolaty |
familia (foto Asia Jurga) |
bożyszcze nastolatek na wybiegu (foto Kuba Czajkowski) |
czołg i motor (foto Kuba Czajkowski) |
rozkmina (foto Kuba Czajkowski) |
hell yeah (foto Kuba Czajkowski) |
freestyle session (fot. Kuba Czajkowski) |
asfalt się skończył (foto Kuba Czajkowski) |
Takie okoliczności skłoniły nas do
urządzenia sobie ogniska, a do ogniska najlepiej pasuje coś do
picia. Nabyliśmy więc butelki niesamowicie podobne do naszych soków
Tymbarka, lecz wypełnione ryżową whiskey, którą z radością
konsumowaliśmy. Zeszło się nawet kilku lokalesów, zaciekawionych
co te białasy wyprawiają i po co im ognisko skoro nic nie gotują.
Poczęstowaliśmy ich whiskey i się strasznie cieszyli, a my
cieszyliśmy się z nimi, bo nie ma nic lepszego niż wspólne
cieszenie się wśród pól ryżowych. Długie nocne polaków rozmowy
zakończyliśmy pewnie późno, aczkolwiek szczegóły nocy są
niepewne nawet po drobiazgowym dochodzeniu.
zestaw młodego harcerza |
Konglor – jedna z najciekawszych
jaskiń w Azji Pd-Wsch., składała się z mega wielkiej ilości
stalagmitów, stalaktytów i czegoś co Agata określiła jako skalna wagina (...). Do tego oferowała podziemne plaże, podziemne wodospady i dużo innych
podziemnych atrakcji, które z zachwytem na naszych słowiańskich
papach chłonęliśmy. Góry od spodu oglądaliśmy blisko 3 godziny, pływając łódką po zakamarkach podziemnej rzeki. Wielu zdjęć niestety nie ma, bo pod górami jest ciemno i mokro, a to fotografii nie sprzyja.
jaskiniowcy |
góra od spodu |
sala pierwsza |
sala druga |
wyjście |
Tak na koniec. Wioska Konglor ma
jeszcze jedno miejsce godne odwiedzenia, Komming restaurant, gdzie
prosząc o sałatkę z papai kucharz idzie za róg, bierze kija i
wali w drzewo papajowe aż jedna spadnie. Do tego robi najlepsze red
curry na świecie. Dbał o nas strasznie ten pan, a my byliśmy mu
wierni cały pobyt i do tej pory z łezką w oku go wspominamy. Jeśli tam będziecie, zajrzyjcie koniecznie.
Niestety, czasy red curry i górskich
krajobrazów się skończyły, widzimy wielką płaskość na horyzoncie. Cel kolejny to 4 000 wysp na Mekongu.
1 komentarze
Nie wiem co napisać? określenie tych dwóch postów z 7 i 8 września 2012 - SUPER to tak j !akby nic nie napisać
OdpowiedzUsuń