Foodcore Kambodża

Oka. Po kulinarnej pustyni w Laosie Kambodża zapowiadała się całkiem konkretnie. Kraj kulinarnej, khmerskiej samowolki już na pierwszym przystanku uraczył nas smażonymi pająkami, a potem było już tylko ciekawiej.
Sałatka z kwiatu bananowca z żabą z grilla
 Khmerzy słyną z tego, że z chęcią wrzucą do gara wszystko co się trafi po drodze. Często zanim to wrzucą, poczekają aż z lekka sfermentuje (taka np. kambodżańska pasta rybna prahoc). Do tego lubią takie snacki jak świerszcze, karaluchy czy pająki. Szczególnie te ostatnie są niezłe – smakują jak włochate czipsy kurczakowe. Po faszerowanym nietoperzu pająki jadłem jak kanapeczki, Agata bezstresowo ciosa już żaby z grilla, więc pora było zmierzyć się z nowym wyzwaniem, balutem. Jajkiem bądź kurą (albo kaczką, nie wiem), w sumie obydwoma naraz, czyli ugotowanym pisklęciem. Ciężko było, ale da się. Oto dowód:


Żeby nie było, że tylko takie dziwne rzeczy jemy. Jest kilka normalniejszych dań. Kuchnia Kambodży jest podobna dość do tajskiego cusine (a tak poliglotycznie zaciągnę, w końcu to była kolonia francuska), lecz z mniejszą ilością chilli, a większą mleka kokosowego. Całkiem to miłe z ich strony. W ogóle to najlepsza szama wyglądała mniej więcej tak:

Mekong fish – długo wyczekiwane, ościste bydle, ale całkiem zacne.

Kyetow – śniadanie mistrzów.
Mekong Whiskey – bliżej nie określona mieszanka o posmaku rumu i whiskey. Dolar za drineczka? Najss
Amok – rybna zupa kokosowa
Placki szpinakowe – mania całej brygady
Bobor – ryżanka z rybą i sosem z marynowanych orzeszków ziemnych.
Polskie kanapki z serem i tuńczykiem made by Asia. Odrobina polskości 12 000 km od domu.
Faworytem tego etapu zostają jednak smażone banany z czarnym sezamem. Atom.


Przed nami Wietnam, bon apetit.

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Muszę przyznać, że zgłodniałem:) Sam z chęcią bym spróbował takich mocno egzotycznych i dość makabrycznych potraw:)

    OdpowiedzUsuń