longandroll
longboarding
Skate Asia
skateboarding
Long'and'roll raport #2
Nepal i Indie, z góry na dół. Tak w
zasadzie to ponad 2 miesięczny downhill z Himalajów na plaże Kerali.
Nauka buddyjskich mnichów jazdy na desce, longowa pacyfikacja
strajków w Kathmandu, walka z ulicznym chaosem New Delhi i cruising
wśród kosmicznych krajobrazów Hampi. Hell Yeah!
Wysiadając na lotnisku w Kathmandu
wyraźnie odczuliśmy zmianę klimatu. Zaczęła się walka o
białasa, wciskanie hoteli, taksy, pamiątek itp., w końcu oczekiwany dzikun. Jakoś dotarliśmy do centrum, zrobiliśmy mały
zwiad jak tu ma się sytuacja i przygotowaliśmy
się na longową eksplorację okolicy.
Następne dziony przywitały nas
totalnymi brakiem pojazdów na ulicach, zamkniętymi sklepami i informacją,
że tak w zasadzie to nienajlepiej jest opuszczać hotelu, gdyż
właśnie trwa strajk narodowy i gdzieniegdzie mogą być zamieszki. Przebierając nogami, szybko
stwierdziliśmy, że jednak ciosamy do przodu i potem zobaczymy co i
jak, najwyżej zrobimy taktyczny odwrót.
Ulice z praktycznie zerowym ruchem,
łapanie się przejeżdżającego raz na czas jakiś skutera
prasowego - trafiliśmy idealnie! Na co niektórych skrzyżowaniach
widać było niewielkie zgrupowania z bambusowymi kijami, lecz widok dwóch takich co nie
mając hamulców cisną do przodu powodował szybkie rozstąpienie
się i generalne odwrócenie uwagi od tego co robili do tej pory, więc mogliśmy uznać się za siły pacyfikujące stolicę
Nepalu.
Nieco video:
Po kilku dniach mega sympatycznego
cruisingu po Kathmandu i okolicy poszedł plan na wypad w plener.
Dach autobusu był całkiem spoko środkiem transportu...
Nagarakot to taki koniec świata z
niezłym widoczkiem na siedmiotysięczniki, których o tej porze roku nie widać. Szkoda. Nie było lekko, ale
gdzieniegdzie szło znaleźć asfalt. A skoro był asfalt to poszło
i kilka dobrych sesji, a nawet mini szkółka dla lokalnych
dzieciaków.
Najlepsze akcje poszły jednak w
Pokharze, drugim co do wielkości mieście Nepalu i bazie wypadowej w
wysokie góry. Pomijając konkretne sesje na jednej z głównych
ulic, udało się trafić do klasztoru buddyjskiego, którego główny
lama zajarał się mocno 4 kółkami i kawałkiem klonu i
zaproponował szkolenie mnichów...
Krążyły ploty o tym, że gdzieś w
Pokharze jest ukryty skatepark, który wypadało zlokalizować. Nie
było to lekkie, ale koniec końców okazało się, że mieszka tu
jeden koleżka, Ram, który za małolata dostał starą deskę od
jednego z podróżników, zajarał się i po latach postanowił dać
możliwość skate-rozwoju dla lokalnych dzieciaków. Buduje więc
sobie park w czasie wolnym. Mistrz zajawy!
Więcej o Pokhara Park, mega miejscówce
z widokiem na Annapurnę, znajdziecie tu: Deska, triki, Himalaje.
INDIE
New Delhi – totalny chaos uliczny...
thats it, thats all. Dołączyła do nas w końcu Agata, lecz niewiele to zmieniło. Pełna zajawa na śmiganie za tuk-tukami, przebijanie się przez korki i tłumy gapiów.
Później na przemian dojeżdżały nas
45 C upały, monsun i ataki na system trawienny, więc ogólnie deska poszła nieco
w odstawkę na rzecz aktywności mniej sportowych. Chwilową aktywację przeżyła w Mumbaju i Hampi. Szczególnie w
tym drugim, gdzie poszło kilka dobrych sesji w kosmicznych
plenerach.
Hampi video:
Dzikie południe, cruising po Kochi i ciosamy, dalej. Cel - Long'and'roll vs. azja pd-wschodnia!
0 komentarze