Zieloność milion

Są pewne rzeczy zielone – ogórki, las wiosną, to dziwne coś na końcu Waszej lodówki (serio, to w słoiku na końcu).Są też pewne rzeczy które nie są zielone – np.  piwo, węgiel, nie wiem, Ferrari. Jest też perfekcyjna zieleń Cameron Highlands.


Siedzenie dłużej w Kuala Lumpur nie jest najlepszym rozwiązaniem na świecie, chyba że ktoś chce bardzo przytyć, lubi wdychać spaliny i ocierających się o niego ludzi. Wszystko fajnie pięknie i chce się dobrego miejsca na plener. I mimo, że wpadłem na pomysł wypadu do Ipoh, a potem do Cameron Highlands, po 15 minutach pobytu w tym pierwszym spróbowałem z niego uciec.
Pomocny był Troji, dość ważna postać w tym tripie, który akurat siedział w Ipoh i załatwiał kilka spraw, a popołudniu i po sporej porcji jakiegoś słynnego kuraka, zabrał mnie do hostelu który z powodzeniem prowadzi. Zgarnął mnie z centrum i drogą, która przez 100 km prowadzi pod górkę, zabrał w zieloność.

Tzn. było ciemno, ale następnego dnia była zieloność i to taka.
  

I taka

A bardzo rano taka.
A tu tylko pan nie jest zielony

 Dużo tej herbacianej zieloności. A co dziwne herbę sprzedają tylko czarną i z mlekiem...


 Na dokładkę była dżangla w wersji mossy forest – czyli w wolnym tłumaczeniu taki mchowy las. Dużo błota, mchów i też zielony, ale tak nieco inaczej.





No, błoto, dużo błota, białe buty... super było!

O Trojim i jego miejscówce – Westwood Highlands to by  mógł być osobny post, bo znamy się sprzed kilku lat i obiecałem mu, że wrócę do CH gdy ją otworzy. Trochę się spóźniłem, ale miejsce jest i tak pełnym czadem i strasznie sie ciesze, że mogłem tu posiedzieć. Ulokowane pomiędzy farmami kwiatów (tych, które kupujecie w kwiaciarniach) i wyglądające tak przyjaźnie, że zostanie w nim kilka dni niezbyt wchodzi w rachubę, czego zresztą było kilka przykładów, bo wszyscy goście jakoś tak dziwnie rozciągali swój pobyt, leżać całymi dniami na kanapach i ogólnie chłonąć zieloność dookoła.  Przy okazji pogotować, bo uparłem się na polski obiad. Był barszcz, smażony ser, oscypki na przystawkę i by było bardziej fusion to wszystko z ryżym i pałeczkami.

Na robocie siedze
Prezes

Obiad Prezesa



No i tak jakoś minął tydzień, gdzieś pomiędzy tymi małymi krzaczkami herbaty, na kanapie, znów pomiędzy krzaczkami herby, potem wpadłem na genialny pomysł ze spaniem w lesie, którego efekty są opisane wcześniej o TU, a później znów pomiędzy krzaczkami.

Dobry to był tydzień!

You Might Also Like

0 komentarze