Aloha Nepalifornia


Szorty i japonki to główne atrybuty odzieżowe ostatnich dni. Obniżenie wysokości n.p.m. spowodowało dość znaczny wzrost odczuwalnej temperatury powietrza. Dodatkowo wpływ lokalizacji nad jeziorem (drugim największym w kraju) i klimat niczym z nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej połączyły się w relaksującą mieszankę przyozdobioną widokiem Himalajów. To przedostatni przystanek nepalskiej przygody zanim przedostaniemy się do znacznie bardziej zaludnionego i chaotycznego południowego sąsiada. No, ale cieszmy się chwilą… 

Pokhara reklamuje się jako stolica aktywnej turystyki w kraju. Jest to dość wiarygodne patrząc na okolicę "Lakeside" tak różną od Thamelu w Katmandu. Zatłoczone ulice i hałas zamieniły się na główną ulicę równoległą do brzegu jeziora, wzdłóż której oprócz hoteli, restauracji, barów i sklepów z pamiątkami rozmieszczone są biura oferujące aktywny wypoczynek na wyciągnięcie ręki. 
Co prawda nie mamy 2 tygodni na trekking z prawdziwego zdarzenia wokół szczytów Annapurny. Nie chcę też zarażać się nową fascynacją latania próbując paralotniarstwa w tandemie. Rafting mamy już za sobą. To jednak wciąż tylko kilka z opcji dostępnych w krajobrazowo pięknej okolicy. 
Pobudka o 6 rano. Dopiero co zmieniliśmy położenie hotelu na bliższe atrakcyjnej okolicy Lakeside. Właściwie bliżej już się nie dało i wchodząc po schodach na dach gdzie kiedyś była restauracja uderza widok na jezioro otoczone górami. W takich okolicznościach nie może być lepszego sposobu na rozpoczęcie dnia niż przebieżka. Temperatura jest jeszcze przyjemna. Na ulicach już ludno, wszyscy starają się załatwić jak najwięcej spraw zanim południowy żar uśpi miasto. 
My jednak zainspirowani przez napotkanych argentyńczyków postanawiamy wynająć skuter. Nie marnując czasu wybieramy się dookoła jeziora doświadczając się w jeździe terenowej po szybkim zakończeniu asfaltu i obserwujemy życie wiejskie. 

Później doświadczamy życie miejskie i prawo klaksona (pierwszeństwa) docierając w końcu do "nietoperzowej jaskini" gdzie tysiąc mieliśmy ich widzieć, przeleciało zaledwie kilka, za to jeden tuż przed moją twarzą z rozłożystością skrzydeł na conajmniej pół metra. Doznanie wystarczające. 

Nasze lokum mieszczące się w samym centrum dzieli kilka kroków od stacji autobusowej, promenady i targowiska w jednym. Dodatkowo to całkiem przyjemna miejscówka na longboard i tam spędzamy 2h w środku kolejnego dnia co daje się odczuć jak conajmniej 2 razy dłużej w tym upale. No nie da się nawet w koszulce. 

Wisienką na torcie okazała się wycieczka do Sarangkot. To najpierw okazja żeby wykonać iście cyrkowy manewr wmontowując naszą dwójkę do środka miejskiego minibusa, gdzie nie widziałem miejsca dla jednej osoby. Później na szczęście przesiadka na dach i pod górę. Hotel za 3 euro z niesamowitą panoramą. 
Nistety widoczność jest najprawdopodobniejsza jeszcze przed wschodem słońca więc mobilizujemy się o 5, żeby zobaczyć wysokie Himalaje. Widać Machapuchre i sąsiednie szczyty, ale do przejrzystego widoku daleko… Następnego dnia wychodząc pobiegać zobaczyłem ośnieżone wierzchołki wystające ponad góry okalające jezioro, co pewnie gwarantowało nieporównywalnie lepsze doznania w Sarangkot. Cóż, nie można mieć wszystkiego.

W chwili obecnej jesteśmy po wycieczce w dżangli gdzie stawaliśmy twarzą w twarz z wszystkimi niebezpiecznymi zwierzętami, które tylko czaiły się żeby nas zaskoczyć. O tym dowiecie się już wkrótce.


Tymczasem galeria foto z Nepaliforni tutaj KLIK.

You Might Also Like

4 komentarze

  1. Lubisz...?
    https://www.facebook.com/photo.php?fbid=413860495303951&set=a.379699662053368.85450.344956032194398&type=1
    Lubisz pomagać? Kliknij "Lubię to!" Pomaganie jest za darmo;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy na czarnym tle, w niebieskiej koszulce, z rozpiętością skrzydeł co najmniej pół metra - to właśnie ten nietoperz ?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste to Sarangkot. Nadrabiam zaległości czytelnicze, elo

    OdpowiedzUsuń
  4. Sarangkot musi byc atomowe w pazdzierniku kiedy robi sie dobra przejrzystosc, widokowki na to wskazuja :)

    OdpowiedzUsuń