Nie mogło się obyć bez tego posta. Krąży plota, że kuchnia tajska rządzi w całej Azji pd-wsch i nie tylko. Po Malezji, która niesamowicie wysoko postawiła poprzeczkę kulinarnych wypasów, apetyty były spore, a taki news mocno wszystkich motywował by zaszaleć na lokalnych ryniaczach  sprawdzić czy to prawda.



W mojej osobistej ocenie - nieprawda. Do Malezji troszkę tu w kuchni brakuje, choć lokalne kucharki niejedno cudo potrafiły zmajstrować, radośnie sie przy tym uśmiechając i zastanawiając czemu z takim zapałem śledzę co i w jakiej kolejności dodają. Ponad dwutygodniowy rekonesans garów i patelni na marketach nieco rozwinął wiedzę na ten temat. Nadal rządzą morskie stwory, lecz nieco zmian rzuca się w oczy (a w sumie to do papy). Pierwszą, dość łatwo zauważalną różnicą, był fakt że zamiast ryżu, coraz częściej na talerz wjeżdżają noodle, na śniadanie je się spimpowaną wersję naszego rosołu. Później dochodzą magiczne koszyczki przyprawowe dostępne w knajpach, w których pojawiło się marynowane czilli, uznane przez wszystkich za jedno z większych dobrodziejstw kulinarnych świata.

Kilkanaście dań walczyło o zaszczytny tytuł na liście największych wypasów tripu po Tajlandii. Niektórym szło lepiej, innym gorzej, w każdym razie wśród faworytów znaleźli się:

kuaytlaw - czyli rosół śniadaniowy

ice cream sandwich, kulinarna ciekawostka

Stardung coffe - najlepszy kawulec w BKK

Cthulu, z grilla

skaczące przekąski piwne

Chiang Mai coconut soup

pudding kokosowy z mleczna herbą, alternatywa śniadaniowa

papaya salad - młoda papaja, pomidory, czilli i sporo dziwnych składników, tworzących wyborny wypalacz mordy. Fermentowany krab jest często cenionym dodatkiem, ale szału nie robi.

Pad Thai, kulinarny znak rozpoznawczy Tajlandii. Smażone noodle z orzeszkami ziemnymi, czilli, morskimi stworami i jajkiem, proste, zacne, stanowczo na pierwszym miejscu rankingu

Smacznego!